Pierwsze Koty za Płoty – czyli historia pewnej czarnej dziury z perspektywy szczypiorka 😉
Po wielu miesiącach przekupstw, łapówek i gróźb – ostatnimi czasy powiększyła się zacna pula posiadaczy Karty Taternika Jaskiniowego kolekcja spring/summer 2015.
Kierując się zasadą „kto biednemu zabroni bogato żyć?”, w miniony weekend wybraliśmy się wesołą gromadką ku południu Polski (kto wie gdzie, ten zrozumie! O!).
Skład drużyny został poddany rygorystycznej selekcji. Każdy kandydat musiał przejść siermiężną próbę woli, wykazać się ponadprzeciętną aparycją, spektakularną osobowością, odpowiednim gustem muzycznym i pełnym uzębieniem trzonowym. W końcu została wyłoniona wzorcowa trójka wedle kanonu książkowego grotołaza.
* No prawda jest taka, że nikt nie chciał z nami jechać, bo miał nas za jeopy, ale co tam 😉
Oto skład:
Woda
Mąka
Kasia Pociej
Jajka
Lech Latecki
Mleko
Proszek do pieczenia
Małgorzata Michnowska (ja!)
Sól
Jacek Zgutka (jako wsparcie merytoryczne i logistyczne)
* W ramach przypomnienia – to była moja i Lecha pierwsza samodzielna akcja po kursie, a Kasia miała parę lat przerwy (yay!)
Następnym dylematem był wybór jaskini. Ta nie, bo za sucha, ta nie bo za blisko, ta nie bo za ciemno, ta nie bo za trawiaste podejście… Po burzliwych przepychankach, gromkich dyskusjach i piorunujących licytacjach, wybór padł na mroczną niczym Lord Sithów, skomplikowaną niczym spis treści poradnika „Jak zrozumieć kobietę” i uciążliwą niczym ujadający pies sąsiada spod 3-ki, Jaskinię Czarną i jej słynny trawers.
* No prawda jest taka, że Lenek postawił nas przed faktem dokonanym, ale co tam 😉
Nie będę wdawać się w szczegółowe szczegóły poszczególnych partii, ponieważ każda szła nam równie epicko i nie chcę nikogo przytłaczać ogromem naszych możliwości ;))) Chcąc nie chcąc, opanowaliśmy do perfekcji konstrukcję ludzkiej drabiny oraz odwiedziliśmy również inne partie jaskini (niekoniecznie planowane 😉 W tym miejscu chcemy podziękować Mariuszowi Mejzie za wszystkie cenne wskazówki! Tak to pewnie byśmy zwiedzali po dziś dzień 😉 ). Dlatego akcja zajęła nam nieco dłużej niż planowaliśmy. Ale dzięki temu, wracając uniknęliśmy tłumów na szlaku i kolejek w Żabce.
Po wyjściu z jaskini, zostaliśmy przywitani piękną pogodą i cudownym zachodzącym słońcem. Żałuję, że nie udało się na zdjęciach uwiecznić tego wszystkiego…
Uwieńczeniem tego dnia była uczta makaronowa w wykonaniu Lenka 😉
W takich momentach człowiek uczy się cieszyć z małych rzeczy i doceniać pomoc innych ludzi.
Dziękuję VegeDreamTeam i mojemu Jackowi za wszystko 🙂